Od radiowca do goprowca
Najpierw było radio – CB radio… Na początku lat 90. ubiegłego wieku panował wyjątkowy boom na łączności przez CB. Zwiększyła się dostępność urządzeń, nie trzeba było pozwoleń, więc anteny i CB radia były praktycznie wszędzie. Obecnie trudno sobie wyobrazić, że ponad trzydzieści lat temu korzystało z tej formy kontaktu aż tylu ludzi. Trzeba jednak pamiętać, że telefony stacjonarne nie wszędzie były standardem, a „komórki” dopiero się pojawiały i kosztowały majątek.
SQ8IJD, BOA i GOPR
Tak się wszystko zaczęło – zabawa w prowadzenie łączności radiowych w paśmie „obywatelskim” z numerem wywoławczym 361, potem nieco poważniej: krótkofalarstwo, czyli nauka i egzamin państwowy, pozwolenie radiowe, a w jego konsekwencji znak: SQ8IJD, potem coraz to nowsze i lepsze radiostacje, a później oraz dzięki temu: zainteresowanie wszelkiego rodzaju służbami, korzystającymi przecież ze środków łączności praktycznie od zawsze.
Aż pojawił się pies…
Dla Jacka rola przewodnika psa ratowniczego to oczywiście przede wszystkim pasja, ale i praca. – Czuję się w tej roli rewelacyjnie, bo robię to, co lubię, a gdy widzę pozytywne efekty swojego działania, sprawia mi to jednocześnie ogromną radość – mówi Jacek SQ8IJD z Jasielskiego Klubu Łączności SP8KJX.
Podzielił się ostatnio z nami swoimi niebanalnymi zajęciami, odkrywając przy okazji wiele faktów z jego „niecodziennej codzienności”.
Z Jackiem Dubielem – krótkofalowcem, ratownikiem GOPR, rozmawiają: Agnieszka Paluszek i Sylwester Wilk.
Po pracy etatowej jesteś przewodnikiem psa ratownika w krynickim GOPR. Czy to pasja czy praca?
Na szkolenie, wpierw siebie, a potem psa, poświęciłem ponad dziesięć lat. Tak naprawdę każdy kolejny dzień wypełniony jest ćwiczeniami, a więc jest ciągłym doskonaleniem umiejętności swoich, jak i psa.
Trzeba jednak przyznać, że bycie przewodnikiem psa ratownika w GOPR jest też pracą – tak samo pies i ja jesteśmy ratownikami: każdy po dedykowanych szkoleniach i egzaminach. I to jest właśnie praca, choć bez wynagrodzenia, polegająca na udziale w akcjach ratunkowych, przygotowaniu do egzaminów, uczestniczeniu w szkoleniach, codziennych ćwiczeniach indywidualnych itp. Nie boję się powiedzieć, że to ciężka praca, która jednak przynosi dużo satysfakcji.
Od czego zaczęła się ta historia? Skąd wziął się pomysł na takie hobby i jak powstał wasz duet z BOA?
Cała historia ma nieco banalny początek. Moi rodzice wyprowadzili się z bloku i zamieszkali w domu jednorodzinnym z dala od centrum Jasła. Wtedy kupiłem swojego pierwszego psa, bo właśnie wówczas pojawiła się realna możliwość zapewnienia mu przyzwoitych warunków bytowych. Było to w 2012 roku, gdy zgłosiłem się do STORAT-u w Rzeszowie. Wiedziałem, że to jest najstarsza organizacja (poza GOPR), zajmująca się szkoleniem psów do poszukiwania osób zaginionych. Założycielką Stowarzyszenia Cywilnych Zespołów Ratowniczych z Psami w Rzeszowie jest Marta Gutowska, prekursorka kynologii ratowniczej w Polsce. Pani Marta, jako lekarz weterynarii, pierwszego psa dla GOPR wyszkoliła już na początku lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku.
Mój pierwszy pies, zakupiony właśnie ponad dziesięć lat temu to był Fuks. W STORAT przeszliśmy pozytywnie testy i zostaliśmy przyjęci w szeregi stowarzyszenia jako kandydaci. Po dwóch latach szkolenia zdałem ze swoim psem międzynarodowy egzamin IRO, a miesiąc później egzamin MSWiA organizowany i przeprowadzany przez Państwową Straż Pożarną dla zespołów ratowniczych z psami.
Z racji wieku Fuksa, wycofałem go już z czynnej służby i od czterech lat jest ze mną BOA. Z młodym psem pracuję od samego początku, czyli powtarzam dokładnie cały proces szkolenia. Tutaj nie da się niczego obejść ani przyspieszyć.
Kto może zostać ratownikiem GOPR?
Aby zapewnić utrzymanie w gotowości stacji ratunkowej, Grupa Krynicka GOPR zatrudnia kilkunastu ratowników etatowych. Natomiast zdecydowana większość, tj. około 150 osób, stanowią ratownicy górscy – ochotnicy.
Najogólniej rzecz ujmując, ratownikiem GOPR może zostać osoba o dobrym zdrowiu (nie ma przeciwwskazań medycznych do bycia ratownikiem), ma odpowiednią kondycję, która przyzwoicie jeździ na nartach, zna topografię terenu, posiada dodatkowe umiejętności, które mogą się przydać w pracy ratownika górskiego, na przykład: zamiłowanie do wspinaczki czy jazda na rowerze. Jednak, przede wszystkim, musi to być osoba, która chce pomagać innym.
Każdy z ratowników ma do wypracowania określoną ilość godzin w roku. I tak: kandydat ratownik (stażysta) – 240 godzin, ratownik – 120 godzin.
Po okresie kandydackim, który trwa od trzech do pięciu lat, po ukończeniu szkoleń, przejściu przez wymagane kursy specjalistyczne z poszczególnych technik ratowniczych, poszukiwawczych i medycznych, kandydat ratownik przystępuje do egzaminu.
Do jakiego rodzaju zdarzeń jest najczęściej wzywany GOPR?
Rodzaj zdarzeń, do których wzywany jest GOPR, zależy głównie od pory roku. Grupa Krynicka GOPR pełni dyżury na stokach narciarskich w okresie zimowym. Są to Słotwiny, Wierchomla i Jaworzyna Krynicka. Oprócz tego najczęściej udzielamy pomocy turystom, którzy ulegli urazom lub utknęli na szlakach, choćby ze względu na trudne warunki atmosferyczne. Poza powyższymi zdarzeniami, GOPR często bierze udział w poszukiwaniach osób zaginionych nie tylko w górach, ale też na terenach przylegających. Poza tym, od wiosny do jesieni, wraz ze stacją centralną w Krynicy dyżury pełnione są przez ratowników również w stacjach terenowych.
Jaka była Twoja najtrudniejsza akcja?
Najtrudniejsza akcja poszukiwawcza? Hmm… Każda jest trudna, co wynika z nieprzewidywalnych i zastanych na miejscu warunków atmosferycznych, zależy też od ukształtowania terenu na obszarze wyznaczonym do przeszukania. Jednak jedna z najbardziej wyczerpujących miała miejsce w Bieszczadach, w bezpośredniej okolicy Jeziora Solińskiego. Pojechałem tam jako zespół STORAT, gdzie zostałem oddelegowany do pracy z Grupą Bieszczadzką GOPR. Właśnie tam panowały ciężkie warunki terenowe – strome zbocza górskie, jary, urwiste brzegi zalewu. Akcja trwała całą noc aż do wczesnych godzin porannych i zakończyła się sukcesem – odnalezieniem starszej pani przez bieszczadzki zespół GOPR.
Czy zgadzasz się ze stwierdzeniem, że góry uczą pokory?
Tak, góry uczą pokory. Ale nie każdego. Niestety, nie każdy wyciąga wnioski z tej nauki. A nawet wcześniej, bo przed samym wyjściem w góry. Uznanie siebie za kogoś, kto zawsze, wszędzie i ze wszystkim sobie poradzi, w górach bardzo szybko jest weryfikowane. Ten, kto uznaje wyższość przyrody jest zazwyczaj dobrze przygotowany, wybiera trasy odpowiednie dla siebie, a znając swój organizm rezygnuje z dalszej wędrówki we właściwym momencie.
Miesiąc temu z BOA, wśród prawie dwudziestu innych zespołów w waszej kategorii, zająłeś ponownie pierwsze miejsce podczas międzynarodowych egzaminów IRO. Jak wygląda przygotowanie i egzamin dla psów ratowników? Jaki pies może zostać ratownikiem?
Szkolenie psa trwa przez cały jego okres aktywności ratowniczej, natomiast przygotowanie psa do pierwszych egzaminów zajmuje okres około dwóch lat. Czas ten jest uzależniony od wielu czynników, ale głównie od doświadczenia przewodnika, jego zaangażowania oraz predyspozycji samego psa. Psem ratowniczym niekoniecznie musi być pies rasowy, aczkolwiek te sprawdzają się najlepiej i radzą sobie świetnie w ratownictwie. Najczęściej mamy więc do czynienia z owczarkami niemieckimi, belgijskimi (głównie malinois), labradorami, rasą bearded collie czy toller. I, oczywiście, dodać trzeba, że pies pracujący w ratownictwie nie może wykazywać zachowań agresywnych.
W przygotowaniu psa do egzaminów i do późniejszej pracy w ratownictwie znaczenie mają dwa aspekty: posłuszeństwo i sprawność. Posłuszeństwo odnosi się do każdego psa, jednak szkolenie w kategorii „sprawność” zależy od rodzaju „specjalizacji” psa, bo tu dzielimy je na terenowe, gruzowe i lawinowe.
Jak wyglądają codzienne treningi?
Treningi z posłuszeństwa polegają na nieustannym ćwiczeniu z psem prawidłowego wykonywania różnorakich poleceń, natomiast ze sprawności na wykształceniu umiejętności pokonywania wszelkich przeszkód. Zadania te wykonujemy na przygotowanych wcześniej kładkach, drabinkach, huśtawkach lub też w realnych warunkach terenowych podczas właściwej pracy w terenie, na przykład podczas pozorowanych akcji nocnych, które STORAT organizuje co miesiąc w okresie od marca do listopada. Podobne treningi odbywają się też w czasie szkoleń wyjazdowych przygotowywanych przez poszczególne grupy regionalne GOPR. Ostatnie takie miało miejsce w czerwcu 2023 r. w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej, a przygotowane przez Grupę Jurajską GOPR. Doliczyć do tego trzeba też inne szkolenia międzynarodowe, z których ostatnie zorganizowane były wspólnie z ratownikami z Ukrainy, Szwajcarii czy Austrii.
Oprócz standardowych obowiązków ratownika razem z BOA bierzecie udział w różnych imprezach tematycznych, spotkaniach w szkołach. Czy można powiedzieć, że jesteś edukatorem?
Jeśli tylko mi czas pozwala bardzo chętnie przyjmuję zaproszenia do udziału w spotkaniach w szkołach, biorę udział w piknikach, czy lokalnych imprezach organizowanych przez jednostki straży pożarnej. Zainteresowanie pracą psa ratowniczego jest zawsze spore, a pokaz „na żywo” poszukiwania osoby pozornie zaginionej wzbudza zawsze zainteresowanie i rodzi duże emocje wśród obserwujących. Pies za każdym razem do polecenia „Szukaj – człowiek” podchodzi tak samo poważnie. Nie potrafi odróżnić sytuacji „udawanej” od prawdziwej akcji. Dlatego każdy okazjonalny pokaz umiejętności BOA wyraża jego napięcie i niesamowite zaangażowanie – BOA jest bardzo ambitny. To urodzony ratownik.
Praca w GOPR to dyżury. Jak godzisz ze sobą pracę zarobkową, pasje i życie prywatne?
Dyżury w GOPR staram się pełnić w weekendy. Dotyczy to zarówno okresu zimowego, gdzie służbę pełnię na stokach narciarskich, jak też całego roku, gdzie dyżury mam na stacji centralnej lub terenowej. Czasami zdarza się, że dyżuruję w czasie urlopu wypoczynkowego, pod warunkiem, że uda się je razem zaplanować.
Pogodzenie pracy zarobkowej jest też o tyle możliwe z pracą ratownika GOPR, że w sytuacji wystąpienia nagłego zdarzenia – nieplanowanej akcji ratowniczej czy poszukiwawczej, ustawa o bezpieczeństwie i ratownictwie w górach i zorganizowanych terenach narciarskich daje możliwość wzięcia w niej udziału na podstawie zwolnienia przez pracodawcę z obowiązku świadczenia pracy z zachowaniem prawa do wynagrodzenia na czas niezbędny do uczestniczenia w działaniach ratowniczych i do wypoczynku koniecznego po ich zakończeniu.
Czy masz jakieś plany na przyszłość, oczywiście jeśli chodzi o zainteresowania? Jakie są Twoje marzenia?
Moim marzeniem jest dalsze realizowanie i rozwijanie tej pasji, dokąd tylko pozwoli mi zdrowie i będę miał na tyle sił, aby zawsze robić to najlepiej jak tylko potrafię. Marzenia te cały czas krążą wokół kynologii ratowniczej. To jest gdzieś we mnie, wewnątrz. Odkąd tylko tę pasję odkryłem, robiłem wszystko, by powstałe na tej podstawie plany zrealizować. W konsekwencji przyjęcie ratowniczego wyzwania pozwala mi teraz na ciągłe uczenie się oraz nieustanny rozwój, bo przede mną i przed BOA kolejne ćwiczenia, szkolenia, egzaminy i akcje ratownicze – i zawsze nadzieja, że wszystkie zakończą się pozytywnie.
Chciałem też dodać, że radiostacje mam wciąż ze sobą – towarzyszą mi w domu, samochodzie, w plecaku i w kamizelce ratownika. Teraz w większości zaprogramowane są na częstotliwości służbowe, gdzie z racji pełnionej funkcji częściej nawiązuję łączności, ale pasma amatorskie nadal są w moim zasięgu.
Bo przecież od nich się to wszystko zaczęło…
Dziękujemy za rozmowę.
Agnieszka Paluszek (Lublin)
Sylwester Wilk (Jasło)